Nowe Życie · Kościół Zielonoświątkowy w Łodzi · 90-244 Łódź · ul. Jaracza 95/97

Sylwestrowe świadectwa

To była dla mnie rzecz bardzo niezwykła, ponieważ pracowałem wówczas w bibliotece, to była pierwsza moja praca, i zarabiałem bardzo niewiele. Lubiłem moją pracę, lubiłem rozmawiać z ludźmi i czytać książki, ale kiedy przychodziło do wypłaty, to pieniędzy zawsze brakowało. Później moje życie zawodowe różnie wyglądało, ale nadszedł taki moment kiedy miałem swoją działalność gospodarczą i na początku odnosiłem wielkie sukcesy. Wystartowałem praktycznie z zerowym kontem i cieszyłem się bardzo kiedy sprzedaż szła bardzo dobrze. Cały czas natomiast pamiętałem to słowo Boże – że dom pobuduję wtedy, kiedy będę szedł z Panem Bogiem, kiedy w dziedzinie jaką sobie dla mnie Bóg upodobał, to znaczy w handlu, nie będę okradał innych ludzi i będę po prostu stał przy Bogu. Chcę się z wami tym podzielić, ponieważ jestem szczęśliwym człowiekiem – od kilku dni mieszkam w wielkim domu. Mieszkaliśmy na czterdziestu paru metrach – ja wiem, że kiedyś ludzie tak żyli, ale nam  tej przestrzeni bardzo brakowało. A teraz mieszkamy w pięknym miejscu, w miejscowości, gdzie wierzących jest coraz więcej i wierzę, że będziemy się nawzajem odwiedzać. Że będzie to takie Boże miejsce.

***

Hanna: Ja dzisiaj chciałabym podziękować Panu za to, że 19 lat temu, kiedy zachorowałam na raka, Beatka (moja siostra) powiedziała mi o tym, że są ludzie, którzy się na głos modlą – to było dla mnie jak wezwanie do wojska. Przyszłam i zostałam i jestem bardzo szczęśliwa. Rak ustąpił natychmiast po tym, jak przeczytałam trzy wersety: z Ewangelii Jana „ Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto słucha słów moich i wierzy temu, który mnie posłał, ma życie wieczne i nie stanie przed sądem ale już przeszedł ze śmierci do życia”. „Skoro ja Cię Panie Jezu tak bardzo kocham” pomyślałam sobie wtedy nie znając jeszcze nawet Biblii – no to już przeszłam ze śmierci do życia. I później pomogło mi jeszcze słowo z Izajasza, że „żadna broń ukuta przeciwko wam nic nie wskóra”. Walczyłam na kolanach jak tylko przyszła chwila niedobrej refleksji, ciągle powoływałam się na to słowo. I jeszcze trzeci fragment – z Nowego Testamentu, że „oręż którym walczymy nie jest cielesny, ale ma wielką moc” czyli modlitwa. I powiem wam, że upłynęło 19 lat i od tego momentu kiedy mnie Pan uzdrowił w ogóle nie wiem co to jest pigułka, lekarz. Dziękuję Mu za to, że jestem od tego wolna bo mogę Mu służyć i mogę przeżywać wspaniałe chwile.

***

Jerzy: Chciałbym powiedzieć parę słów na temat mijającego roku. To nie był dla mnie łatwy rok, do mojego życia wkradł się grzech. Ale jak wiecie mamy kogoś, kto nas wzmacnia, kto nam pomaga, do kogo możemy przyjść w potrzebie, wyznać swoje grzechy i pokutować.

W tym roku sytuacja finansowa w naszym domu była trochę nieciekawa. Modliłem się i prosiłem Pana Boga o pracę.  I spotkałem kiedyś znajomego i spytałem go, czy nie ma może jakiejś pracy dla mnie. Odpowiedział: „no dobrze, pójdziemy i zapytamy się”. Poszedłem z nim i praca się znalazła. Pracuję w ochronie, jako stróż i ta praca jest dla mnie niesamowitym błogosławieństwem. To naprawdę praca błogosławiona, przeznaczona specjalnie dla mnie. Mogę tam czytać Boże Słowo, modlić się. Mogę też robić inne rzeczy na przykład oglądać telewizję – mam czas na wszystko. Dziękuję Bogu, że on tak wszystko dobrze uczynił i zna potrzeby każdego z nas.

***

Andrzej: Ja też czuję wdzięczność Bogu za ten miniony rok. Dwa lata temu byłem w Anglii i tam już moja sytuacja była na tyle dobra, że czułem się bezpieczny w sensie materialnym, miałem też kościół do którego lubiłem chodzić. Właściwie Polska była już dla mnie takim odległym krajem, kontakt utrzymywałem jedynie z mamą. Porównywałem wiele rzeczy i bardziej mi się tam podobało. Czułem jednak, że po przyjeździe na święta być może będę musiał zostać w  kraju. Czułem, że taka jest potrzeba Boża, żebym został w Polsce, chociaż tam było mi lepiej i tam też mogłem służyć Bogu. Po dwóch latach pobytu w Anglii nie wyglądało to dla mnie zachęcająco. Miałem w perspektywie, że trzeba będzie zapłacić podatek co oznaczało oddanie praktycznie wszystkich oszczędności, jakie udało mi się zgromadzić. Świadomość, że trzeba oddać to, co tam się odłożyło i zostanie się znów bez pieniędzy  była przytłaczająca. Ale Pan Jezus dopomógł mi  to wszystko przejść, zapłaciłem podatek choć miałem duży problem z tym by te pieniądze oddać. Znalazłem pracę i ona też była dla mnie błogosławieństwem bo pomogła mi powrócić do zawodu. W Anglii musiałem pracować fizycznie, trudno mi było znaleźć pracę zgodną z wykształceniem. Może doszedłbym do tego po pewnym czasie ale z dużym trudem. A tu znalazłem pracę i czuję się błogosławiony.

Także kiedy wracałem do Polski to oprócz mojej rodziny leżała mi na sercu Misja „Nowa Nadzieja”. Czułem, że będzie wolą Bożą bym tam coś robił, że bardziej tu jestem potrzebny. Miałem takie marzenie, że gdybym miał pieniądze to otworzyłbym kawiarnię – nie wiedziałem jeszcze wtedy o Coffee House. Marzyłem, że otworzę kawiarnię na Piotrkowskiej, będę zapraszał ludzi z ulicy – tego mi brakowało w naszym kościele. W Anglii kościoły bardzo dbają o relację między ludźmi, każdy kościół, który odwiedziłem, łącznie z katolickim jak nie ma kawiarni to ma przynajmniej jakąś małą stołówkę, w której po nabożeństwie jest  spotkanie. I tak myślałam przy okazji, że dobrze by było taką kawiarnię u nas otworzyć, żeby można było ludzi z ulicy zaprosić, żeby usiedli przy jakiejś muzyce chrześcijańskiej, wypili herbatę, żeby w takich zwyczajnych warunkach można było im powiedzieć o Chrystusie. No i po pewnym czasie dowiedziałem się, że jest coś takiego jak Coffee House na Gdańskiej. Poszedłem tam, zacząłem coś robić i bardzo się z tego cieszę. Ta służba daje mi ogromną satysfakcję. A Pan Bóg spełnia marzenia.

***

Jan: Jakiś czas temu Bóg mi uświadomił pewną rzecz i przypomniał powiedzenie „cudze chwalicie – swojego nie znacie”. Często szukamy błogosławieństwa gdzieś w innych państwach, w innych regionach a Bóg uświadomił mi, że Polska przeżywa wielkie błogosławieństwo. Nawet sobie nie zdajemy z tego sprawy. Nie tak dawno odwiedziłem pewien ośrodek terapeutyczny, w którym miałem praktyki. I przeżyłem szok. Wysiadałem z tramwaju i stali moi „pacjenci” – to taka specyficzna grupa ludzi, którzy gdy na ulicy spotkają swojego terapeutę, to udają, że go nie znają. A tutaj spotkałem ich a oni wołają „cześć Janek”. Jeszcze pamiętali moje imię! Bardzo zaskoczyło mnie to, że ci ludzie są bardzo otwarci, że z trudem, ale wytrzymują w trzeźwości już jakiś czas i że Bóg wysłuchał ich największych próśb – że znaleźli pracę. Że praca dała im sens życia. Nie wiem czy ktoś z was pamięta jak to jest  – czy ktoś z was był bez pracy. Jeszcze dwa, trzy lata temu w Polsce było bardzo trudno o pracę. Teraz mogę śmiało powiedzieć – kto chce, może pracować. Ciężko o dobrą pracę ale zawsze praca jakaś jest i ci ludzie znajdują w pracy sens życia. W Bogu szukają tego sensu – nie ważne do jakiego chodzą kościoła – mówią, że Bóg im błogosławi. Myślę, że nieliczni z was wiedzą co się dzieje na Gdańskiej. Misja „Nowa Nadzieja” to było kiedyś wydawanie zup – a teraz moje serce się raduje, kiedy praktycznie cały tydzień, prócz weekendów, coś się na Gdańskiej dzieje. Nie zdajemy sobie chyba z tego sprawy, że mamy profesjonalny ośrodek pomocy rodzinie – bez pieniędzy właściwie, bez etatów – i to wszystko funkcjonuje. To nie moja zasługa, nie Piotra zasługa – to Boża zasługa.

***

Marta: Ja nie chciałam dzisiaj mówić świadectwa, ale córka zawstydziła mnie trochę, gdy powiedziała, że powinnam podziękować Bogu. Jakiś czas temu jako kościół modliliśmy się tutaj o Indie i bardzo mnie to dotknęło, dlatego, że akurat w Indiach jest syn mojego brata – jest oficjalnym misjonarzem ze Słowacji. Bardzo byłam wdzięczna Bogu, że mogliśmy się modlić o chrześcijan i o misjonarzy – sytuacja tam naprawdę nie wyglądała dobrze. Krótko potem, na pewno słyszeliście w radiu czy telewizji, miał miejsce atak terrorystyczny w Bombaju i dużo osób zginęło. Jakiś tydzień później mój bratanek wraz z żoną mieli wracać na Słowację – jego żona jest w ciąży, w ósmym miesiącu i bardzo trudno byłoby im tam zostać i załatwić paszport słowacki dla dziecka. Łatwiej było przyjechać na Słowację, żeby tam urodziło się dziecko i teraz w lutym planują wrócić. I akurat jak wracali, to otrzymaliśmy pierwszego SMSa od nich, że bardzo są zaostrzone przepisy na lotnisku i wszędzie jest ochrona i prosili o modlitwę. Chwilę później zadzwonił telefon i mój bratanek prosił o modlitwę –  w tle było słychać bardzo duży krzyk i mówił, że na lotnisku są strzały. W tym momencie cała rodzina i znajomi, których mogliśmy powiadomić, zaczęliśmy wołać o nich. Tydzień wcześniej jeszcze, kiedy w gazetach opisywano podobne ataki, to pisano, że wyszukiwali obcokrajowców, szczególnie Amerykanów, a akurat żona bratanka jest bardzo jasną blondynką i łatwo ją zauważyć. Bardzo się bałam, ale z drugiej strony wiedziałam, że Bóg ich tam posłał, Są tam już trzy lata i to jest ich miejsce. Wiedziałam, że Bóg jest tam z nimi i ochroni ich . Wyjechali stamtąd, wrócili bezpiecznie na Słowację i jestem bardzo Bogu wdzięczna. Proszę też o modlitwę teraz o ich powrót do Indii, żeby mogli dostać wizę, bo bardzo ciężko jest teraz o wizę a ich praca jest tam rozpoczęta. On szkoli młodych pastorów i robią tam dużą pracę – potrzebują wrócić. A poza tym to małe dzieciątko – ma być dziewczynka, a w Indiach dziewczynki nie są lubiane, bardzo często są zabijane. Proszę Pana o ochronę dla nich.

Chcę też powiedzieć Bogu, że jestem bardzo wdzięczna za ten zbór, za was, za to że jesteśmy tutaj. 13 lat ja, 15 lat mój mąż mieszkaliśmy w Stanach Zjednoczonych i bardzo się cieszyłam, że tam mogliśmy chodzić do polskiego kościoła. Tam poznałam męża, nauczyłam się polskiego. I powiem wam, że bardzo bałam się kiedy mieliśmy wrócić. Wróciliśmy tu 1,5 roku temu i chcę powiedzieć, że bardzo dobrze czuję się tu pośród was. Pochodzę ze Słowacji, z rodziny pastorskiej, mój tata był jednym z założycieli kościoła na Słowacji, mój brat przez długie lata był prezbiterem naczelnym na Słowacji i dlatego doceniam bardzo to miejsce tutaj, cieszę się, że mogę odczuwać Bożą obecność, zawsze bardzo się wzruszam w trakcie uwielbienia. Dziękuję Bogu, że mogliśmy znaleźć miejsce wśród was.

 

Dodaj komentarz